Ośrodek narciarski znany nam już dobrze od ponad dziesięciu lat jako Wierchomla, jest teraz częścią większego kompleksu powstałego poprzez połączenie stoków nad wspomnianą wsią i nad
Szczawnikiem. Teraz to Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla.
Podstawą starszej części ośrodka narciarskiego, czyli stoków nad Wierchomlą, jest wyciąg krzesełkowy o długości 1600 m. Czteroosobowa kanapa z wygodnym taśmociągiem, sprawiającym, że
nadjeżdżająca ławka nie obija nóg. Różnica poziomów między dolną i górną stacją wynosi tu 300 metrów, a podroż krzesłem trwa 12 minut. To trochę długo, jak na taką odległość. Główna trasa
prowadzi bezpośrednio pod wyciągiem, jest oświetlona i sztucznie dośnieżana. Na górze stok jest dość łatwy, robi się nieco trudniejszy na dolnym odcinku. Oprócz wspomnianego krzesła jest tu
jeszcze pięć wyciągów orczykowych o długości od 940 m do 470 metrów. Stoki są otwarte, szerokie. Wszystkie trasy - raczej łatwe i średniotrudne - są doskonale ze sobą skomunikowane, tak że można
komponować zjazdy według upodobań, stopnia trudności i - przy dobrej pogodzie - malowniczych widoków. A na przerwę i tak zawsze trafimy do położonej w środku głównego stoku knajpki z
widokiem na góry. Nieco na uboczu, na dole, są jeszcze wyciągi dla początkujących, odseparowane od reszty ośrodka.
Wierchomla ma to do siebie, że startuje dość wcześnie. Pokrywa śniegu utrzymuje się tu z reguły od listopada do kwietnia, a temperatura jest tu na ogół aż o cztery stopnie niższa niż w
sąsiednich miejscowościach. Specyficzny mikroklimat głebokiej, zewsząd otoczonej górami doliny i dość sprawny system naśnieżania sprawiły, że w ostatnich sezonach ośrodek narciarski zaczynał
sezon wcześniej niż inne w okolicy. A Wierchomla ma konkurencję, i to sporą. Blisko, tuż nad Piwniczną (przysiółek Kosarzyska) jest trochę archaiczny kompleks wyciągów w Suchej Dolinie, nieco
dalej bardzo nowoczesny, choć nieduży ośrodek w Rytrze. To na zachodzie, z biegiem Popradu. Na wschodzie jest Krynica z trasami na Jaworzynie Krynickiej i mniejszym ośrodkiem w przysiółku
Słotwiny, oraz – po drugiej stronie granicy - nowy słowacki ośrodek Skalka. O stokach nad Szczawnikiem na razie nie wspominam, bo to nie konkurencja, tylko druga z Dwu Dolin.
To zalety. Ale nie jest to miejsce bez wad. Kolejka krzesełkowa jeździ po prostu strasznie wolno. Nawet jeśli działa sprawnie –12 minut wjazdu to za długo. A często zdarza się, że wyciąg
jedzie jeszcze wolniej niż zazwyczaj, albo po prostu zatrzymuje się z powodu drobnych awarii. Kto wisiał kiedyś w krześle nad armatką śnieżną sypiącą mu prosto w twarz lodowatym pyłem, wie w czym
przykrość. Wczesny start sprawia, że na początku sezonu kłębią się w Wierchomli tłumy, ale nikt nie dba o porządek w kolejce. Jeden przepycha się przez drugiego, kto silniejszy – ten lepszy. A
jeśli stroma końcówka trasy zamieni się w lodową rynnę, rozpędzeni narciarze i snowboardziści wpadają prosto na czekających na swoją kolej.
Drugiej doliny, wbrew nazwie ośrodka, będziemy szukać nie w samej Muszynie, a w odległej od niej o 6 kilometrów wiosce Szczawnik, leżącej nad potokiem o tej samej nazwie. Podobnie jak w
Wierchomli trasy narciarskie ulokowano w dolinie głęboko wcinającej się w południowe stoki pasma Jaworzyny Krynickiej w Beskidzie Sądeckim. Zasługują zapewne na osobny opis, ale widziałam je
tylko latem. Wyglądały nawet interesująco.
Na dole jest kolejka z czteroosobową ławką. Wyciąg ma 1525 metrów, a różnica poziomów między dolną a górna stacją wynosi nieco ponad 270 m. Podróż zajmie ponoć 9 minut. Kontynuację tego wyciągu
stanowi orczyk o długości ok.1070 m. przy różnicy poziomów nieco ponad 100 m. Tu podjazd zajmie 5 minut.
Nowe trasy są oświetlone, sztucznie naśnieżane, szerokie i długie. Nartostrada wzdłuż obu wyciągów ma trzy kilometry, a to oznacza, że jest jedną z dłuższych w Polsce. Nowe trasy są
skomunikowane ze stokami nad Wierchomlą, a ze wszystkich urządzeń narciarskich można korzystać na podstawie jednego karnetu.
Tekst i zdjęcia: Anna Ochremiak, 6 października 2009r.