Więź łącząca człowieka z ogniem jest jedną z najstarszych jaką zna Matka Ziemia. Po raz pierwszy ludzie rozpalili ognisko by się ogrzać, przygotować posiłek, dać sygnał swojego istnienia innym, bronić się przed mrokami nocy i zwierzyną czyhającą w ich wnętrzu. Ogień ochraniał, ale potrafił także niszczyć. Będąc jedną z najgroźniejszych sił natury, ujarzmiony - dawał bezpieczeństwo. Do dziś są ludzie czuwający przy jego blasku, ceniący jego ponadczasową moc.
Raz do roku w Beskidzie Niskim, w krainie zwanej Łemkowszczyzną, rozpalane jest jedyne w swoim rodzaju ognisko. Płonie na znak pamięci i szacunku dla przodków. Zawarta jest w nim wielka radość
przetrwania oraz pielęgnowania tradycji wyrażana siłą śpiewania folku, poetyckich ballad, rocka czy hip-hopu. Po łemkowsku.
Ognisko to rozpalane jest w Zdyni, podczas inauguracji Łemkowskiej Watry – największej na świecie imprezy plenerowej w całości poświęconej muzyce i kulturze Łemków. Ogień płonie przez trzy dni,
aż do uroczystego zakończenia wydarzeń.
Historia Watry rozpoczyna się w latach 70’ XX wieku. W Polsce to czas stanu wojennego. Każdy przejaw odrębności narodowej jest traktowany jako zdrada przeciw państwu. Dlatego pierwsze trzy
edycje, począwszy od roku 1979, odbywają się jako „muzyczne warsztaty”, co pozwala im uniknąć cenzury. Odbywające się początkowo w Michałowie, w roku 1983 przekształcone zostają w święto kultury
łemkowskiej.
Można by zadać sobie pytanie: dlaczego Watra jest wyjątkowa? Festiwali folkowych i folklorystycznych – w bród, a więc co czyni tą lipcową imprezę inną od pozostałych?
Warto przypomnieć kilka faktów z historii.
Łemkowie, kiedyś nazywający siebie Rusinami, to grupa o tradycjach pasterskich. Przywędrowali do Polski wiele wieków temu, osiedlając się na trudnych rolniczo terenach. Niejednokrotnie
podróżowali za chlebem do państw sąsiednich takich jak Słowacja czy Węgry. Nazwa Łemko, Łemkini pochodzi od specyficznej części mowy w języku łemkowskim, po której rozpoznawały ją inne grupy
pogranicza, a mianowicie „lem”, czyli „lecz”. Opisywani przez badaczy: m.in. Wincentego Pola, Romana Reinfussa, Bogumiłę Tarasiewicz, A. I. Torońskiego jawią się jako naród o bogatej tradycji,
pogodzie ducha. Przywiązani do swojej ziemi, pragnący życia w zaciszu swych chyży, w spokoju. Niestety, nie był on im dany.
Najcięższy czas dla Łemków to wiek XX. I Wojna Światowa przyniosła wręcz bratobójcze walki. Łemkowie byli wcielani zarówno do wojsk austro-węgierskich jak i rosyjskich. Ponadto przez tereny
Beskidu Niskiego przebiegała linia frontu. Jedna z najkrwawszych potyczek odbyła się pod Gorlicami. Liczne cmentarze na Łemkowszczyźnie to piętno tamtych czasów.
Przed II Wojną Światową naród łemkowski zamieszkiwał ponad 300 miejscowości. Po roku 1945 rozproszono go w wyniku akcji przesiedleńczych. Cel tych działań był jasno określony przez wadze: z
państwa wielonarodowego miał powstać organizm w pełni jednorodny, a Łemków, jako mniejszość narodową zmuszono do „asymilacji”. Akcje podzielono na etapy. Pierwszy, w którym za cel przesiedleń
obrano Ukrainę, miał miejsce zaraz po wojnie, w latach 1945 – 1946. Wiosna roku 1947 była jeszcze cięższa. Około 40 tys. Łemków pozostających w rodzimych stronach zostało deportowanych na Ziemie
Odzyskane. Rozproszono ich tak, aby nie mieli możliwości kontaktu i nie tworzyli większych skupisk. Tych, którzy mieli odwagę się sprzeciwić, umieszczono w obozie Jaworzno. Tak wyglądała akcja
pod kryptonimem „Wisła”.
Rok 1956 przyniósł możliwość powrotu na Łemkowszczyznę, ale wiedziało o tym niewielu. Ci, którzy zdecydowali się na powrót to garstka. Ale i tak często nie było do czego wracać. Domy -
zamieszkane lub zburzone, cerkwie - zdewastowane. Zdarzały się przypadki przystosowania budynków sakralnych na budynki… gospodarcze, np.: obory.
Oderwanie od korzeni doprowadziło do zniszczenia tradycji i kultury. Niektóre wsie łemkowskie zniknęły z mapy. Druga połowa XX wieku jest naznaczona walką o przetrwanie tego, co oparło się próbie
czasu przesiedleń. Momentami przełomowymi, stanowiącymi „światełko w tunelu” są: zapoczątkowanie Watry w końcu lat 70’ oraz powstanie w latach 80’ Zespołu Pieśni i Tańca "Łemkowyna”,
pielęgnującego folklor łemkowski w jego jak najbardziej zbliżonej do oryginału postaci. (Zespół występował w tym roku aż trzykrotnie.)
Zatem Watra jest daleko czymś więcej, aniżeli przeglądem kapel folklorystycznych, folkowych, rockowych, itp. „To (…) radość z powrotu w ojcowskie Góry, (…) tutaj każdy Łemko może w pełni odczuć
ciepło rodzimych stron, (…) atmosferę spotkania z bliskimi i znajomymi, obcować w swej mowie (…), wszystko przy blasku watry - ogniska”. Tak o wydarzeniu piszą sami Łemkowie, jednocześnie
organizatorzy: Zjednoczenie Łemków. Prezes, Stefan Hładyk, widzi ją jako niwelującą stereotypy, jednoczącą Polaków, Słowaków i Ukraińców. Esencjonalny jest dla niego „wymiar transgraniczny”
święta. „Są różne rodzaje granic: dzielące Łemków od Pogórzan, Ukraińców od Polaków, ale i dzielące miejscowość od miejscowości. Te ostatnie są najgorsze i najcięższe do zniesienia” – mówi Stefan
Hładyk. Dlatego Watra poprzez obecność elementów takich jak muzyka łemkowska, rzemiosło, twórczość słowna, stanowi moment powrotu do źródeł, jednocześnie zbliżając nasze kultury. Pozwala na
wzajemne poznanie i obserwację. Według Stefana Hładyka wyraża „dobre klimaty współczesnej Łemkosfery”.
Młode pokolenie coraz liczniej przybywające na Watrę prezes Zjednoczenia Łemków podsumowuje: „ciągnie wilka do lasu”. Za przykład podaje człowieka z Australii, urodzonego poza granicami
Łemkowszczyzny, posiadającego tu korzenie. Świadomość narodowa oraz poczucie, iż jeśli nie my, to nikt nie będzie o nas pamiętał i zabiegał o przetrwanie naszej historii – jest w młodych ludziach
coraz silniejsza.
Założenie organizatorów staje się rzeczywistością: w tym roku już XXVIII Watra, której integralną częścią jest muzyka łemkowska w różnorodnych opracowaniach, jednoczy. Zarazem pozostaje ona
symbolem tego, co miało być zduszone w imię fałszywej jednorodności, ale tliło się przez lata w wielu sercach, oddalonych od siebie przez szerokość geograficzną. W dzisiejszym kosmopolitycznym
świecie możemy się uczyć od Łemków kultywowania tożsamości.
***
Podróżując po Łemkowszczyźnie, nasuwa się skojarzenie, iż kraina ta sama w sobie wyraża naturę jej rdzennych mieszkańców, nawet bez udziału słowa czy dźwięku. Nieodkryta, czasem niedostępna.
Dumająca niczym magury Beskidu Niskiego, spowite ciężką mgłą. Cerkwie i zapach minionych, burzliwych dziejów. Cmentarze wojenne i przydrożne krzyże - niemi obserwatorzy, czasem pozbawieni ciała
chrystusowego, które nie wiadomo w jakich okolicznościach zniknęło. Czuwają nad drogami kończącymi się nagle, w szczerym polu..
Weronika Spyrka, 2010 rok