Kiedy miniemy ostatnie zabudowania wsi Wołowiec, kiedy przejdziemy należące do niej łąki, zajrzymy do murowanej kapliczki na skraju lasu i błotnistą drogą na wysokiej skarpie pokonamy przewężenie
jaru, otworzy się przed nami szeroka pusta dolina. Tu była kiedyś wieś Nieznajowa.
Była wieś, a więc były domy. Miejsca, gdzie stały wyznaczają zarysy ich fundamentów, wiekowe czereśnie, czasem kamienne krzyże i kapliczki. Ślad po cerkwi poznamy po starych drzewach. Cmentarz?
Kilkanaście krzyży blisko siebie i skromna tablica, że to tu. Dwa domy. Przy jednym tętni letniskowe życie, drugi zamknięty na głucho. Kiedyś była tu chatka studencka… chyba już nie ma.
Pokonując po raz kolejny wijący się dnem doliny potok Zawoja, z trudem tylko możemy wyobrazić sobie tętniącą życiem wieś, która przed wojną liczyła 250 mieszkańców. Pracowały tu dwa młyny,
elektrownia wodna, była szkoła, sklep, karczma, handlowano bydłem na znanych w szerokiej okolicy jarmarkach…
Nieznajowska cerkiew grekokatolicka była ponoć jedną z piękniejszych na Łemkowszczyźnie. Popadła w ruinę, gdy zabrakło opieki: wszyscy łemkowscy mieszkańcy wsi zostali wywiezieni do Związku
Radzieckiego w 1945 roku.
„Dobrowolnie”. Nieliczni Polacy też się stąd wynieśli. W bezludnej okolicy aż do 1969 roku funkcjonował zakład karny. Wieża cerkwi zwaliła się na początku lat 70. ubiegłego wieku, reszta zapadła
się wcześniej. Odrzwia stoją w cerwi-muzeum w Bartnem.
Warto wiedzieć
Z miejsca, gdzie potok Zawoja wpada do Wisłoki możemy wrócić do Wołowca stokówką przez las. Albo wybrać się dalej przez kolejne wsie, których już nie ma: Radocynę, Czarne, Lipną…
Tekst i zdjęcia: Anna Ochremiak, 4 maja 2010