Białe drogowskazy z czarnym napisem zaczynają się mnożyć tuż za Tarnowem. Im dalej na południe, tym ich więcej i więcej. Cmentarz wojenny-Kriegsgraberfriedhof. Skąd
ich tu aż tyle? I dlaczego po niemiecku?
Niemieccy żołnierze pewnie leżą w naszej ziemi, ale nikt nie stawia im pomników, nie pali świeczek. Myślę o tych, poległych w ostatniej wojnie. Tamta wojna była
inna. Pierwsza światowa. Też straszna, też okrutna, tak bardzo, że współczesnym wydawało się, że straszniejszej być już nie może. Była. Tamte czasy były inne. Przynajmniej tu, w Galicji. Na
cmentarzach wojennych chowano poległych, niezależnie od tego, po której walczyli stronie. Obok siebie leżą i Austriacy, i Węgrzy, i Niemcy, i Rosjanie, i wszystkie nacje wielonarodowych monarchii
walczących na froncie wschodnim. Na imiennych tabliczkach znajdziemy wiele polskich nazwisk.
Dla tych, co spali na lekcjach historii
Pamiętamy, że pierwsza wojna zaczęła się w sierpniu 1914 roku. Tu, w Galicji Rosjanie szybko pogonili armię austro-węgierską. Już w listopadzie stanęli pod
Wieliczką, prawie na przedpolach Krakowa. Cesarsko-królewskim udało się zatrzymać ten marsz, ale nic więcej. Obie armie robiły dwa kroki w przód, dwa kroki w tył. Wiosną do akcji wkroczyli
zniecierpliwieni Niemcy. Przysłali na front swoje oddziały, odebrali Austriakom dowództwo. Zaczęło się. Szturm rozpoczęły wojska austriacko-niemieckie 2 maja bladym świtem. Linia frontu
przebiegała wtedy od Wisły w okolicach Szczucina, przez Tarnów, Gorlice, Konieczną (tu jest teraz przejście graniczne) aż do słowackiego Bardejowa. Ostrzał artyleryjski zmiótł z powierzchni
większość rosyjskich umocnień i położone na skraju Beskidu Niskiego Gorlice. Wokół tego miasta toczyły się najcięższe walki i dlatego jedna z większych operacji wojskowych tej wojny nazywana jest
bitwą gorlicką.
Na pobojowisku
Po dziesięciu dniach walk armie niemiecka i austro-węgierska zepchnęły Rosjan na wschód, na linię Sanu, potem jeszcze dalej. Na polu walki pozostało 61 tys.
żołnierzy w prowizorycznych mogiłach, albo w ogóle bez. Na pobitewne tereny wkroczyła specjalnie powołana jednostka armii austro-węgierskiej: Wydział Grobów Wojennych (Kriegsgraberabteilung).
Pole walki podzielono na 10 okręgów, na ich czele postawiono oficerów - architektów. Już latem 1915 roku wyznaczono lokalizację 378 cmentarzy wojennych, potem jeszcze 12. Liczono i
identyfikowano zabitych, budowano drogi dojazdowe. Zbierano datki na budowę nekropolii, sprzedawano pocztówki przedstawiające wizje architektów. Galicja nie skąpiła pieniędzy.
Jedna myśl, wiele wizji
Każdy z czterystu cmentarzy zyskał architektoniczną oprawę, a o jej stylu decydował talent architekta. Najbardziej znane są lekkie, nawiązujące do ludowej
architektury drewniane konstrukcje Dušana Jurkoviča i ciężkie, monumentalne, kamienne pomniki Hansa Mayra. Niezależnie od tego, jakiego używali budulca, architekci kierowali się jedną
koncepcją: do centralnego monumentu (często z poetyckim epitafium) od głównej bramy prowadzi aleja. Po bokach mogiły, często imienne, czasem zbiorowe. Wszystkie cmentarze doskonale wkomponowane
były w otoczenie, wpasowywały się w kształt terenu, i wpisywały się w krajobraz okolicy stając się jej charakterystycznymi punktami. Nie było to łatwe, bo wszak budowano je tam, gdzie ginęli
ludzie: czasem w miastach, we wsiach, ale przede wszystkim w lasach, na zboczach, a nawet szczytach gór Beskidu Niskiego. Do wszystkich cmentarzy prowadziły drogi oznaczone kamiennymi słupami z
numerem kolejnym obiektu.
Naj, naj, naj
Cmentarze rozrzucone są na sporym terenie. Od Szczucina po Bardejów i od Krakowa po Żmigród. Głównym mauzoleum bitwy uczyniono nekropolię na Górze Cmentarnej w
Gorlicach. Zaprojektował ją Gustaw Ludwig. Do arkadowej bramy prowadzi szeroka aleja. na centralnym placu ogromny kamienny krzyż. Wokół mogiły. Leży tu bez mała 1,5 tys. żołnierzy. Cmentarz, tuż
nad miastem, które pamięta o bitwie, jest nieźle utrzymany.
Największy jest cmentarz na górze Pustki obok wsi Łużna. Zbocze wzgórza usiane jest lużno rozrzuconymi grobami, malowniczo wkomponowanymi w załamania terenu. Alejki
prowadzą pod szczyt, do miejsca, gdzie stała kryta gontem wieża. Spłonęła ponad dwadzieścia lat temu. Cmentarz był przez lata zaniedbany, zarósł krzakami i zniszczał. Teraz, pomału odzyskuje
dawny kształt. Leży tu 1200 żołnierzy. Szefem okręgu w Łużnej był Polak, Jan Szczepkowski.
Najbardziej znany jest cmentarz na Przełęczy Małastowskiej. Odwiedzają go turyści zatrzymujący samochody w miejscu, gdzie droga do przejścia granicznego w
Koniecznej przełamuje się przez wał Magury. I plecakowi, którzy nocują opodal w jedynym w Beskidzie Niskim schronisku. Pod cmentarzem często zostawiają samochody szusujący na Magurze
narciarze.
Za najpiękniejszy uznawany jest cmentarz na wzgórzu Rotunda (wejście ze Zdyni bądź z Regietowa). I – sądząc po zdjęciach – taki był. Pięć drewnianych, krytych
gontem wież widać było z daleka. Z czasem wieże upadły, nekropolię porósł las. Teraz, dzięki społecznej akcji krzaki wycięto, postawiono nowe krzyże i odbudowano pierwsze gontyny. Brakuje
pieniędzy (więcej: www.skpb.waw.pl).
Odnawianie pamięci
Cmentarze przetrwały w dobrej kondycji dwudziestolecie między wojnami. W peerelu znaczna ich część spotkało zapomnienie. W lepszym stanie przetrwały te położone na
pogórzu, we wsiach lub w pobliżu licznych tu osiedli. Zagubione w górach Beskidu Niskiego popadały w ruinę. Władza nie przywiązywała szczególnej wagi do pamiątek z I wojny, dbała o własne
pomniki. W połowie lat 80. nawet na cmentarzach zagubionych w górach, o których istnieniu pamiętali (i znali do nich drogę) tylko wtajemniczeni, zaczęły się pojawiać wieńce z austriacka szarfą.
To stowarzyszenia kombatanckie odnajdowały miejsca dawnych bitew. Łożyły też pieniądze na ich konserwację. Część cmentarzy odnaleziono i "odkrzalono" z prywatnej, społecznej inicjatywy. Dopiero
teraz regionalne władze dostrzegły w istnieniu pamiątek z pierwszej wojny wartość, także materialną. Mogą przecież przyciągnąć turystów. Odnowiono, odrestaurowano, czy wręcz odbudowano już szereg
nekropolii. Prawie wszystkie odnaleziono w terenie, a do tych w górach wyznaczono (nawet do nie odrestaurowanych, pozostających w ruinie) szlaki oznaczone biało-czarnym kwadratem. Jak do nich
dotrzeć, pokazują drogowskazy przy drogach. Po polsku i po niemiecku.
Tekst i zdjęcia: Anna Ochremiak, 24 listopada 2009r.