Na końcu świata (choć niektórzy twierdzą, że na początku) znajduje się miejsce, które trzeba koniecznie odwiedzić będąc w Bieszczadach. Dolina Górnego Sanu to malownicza trasa prowadząca aż do źródeł rzeki. Ale od początku…
Trasa udostępniona turystom rozpoczyna się w Bukowcu, gdzie znajduje się parking, a dalszą drogę można przebyć pieszo lub rowerem (ewentualnie konno). Zanim jednak dojedzie się do Bukowca należy w Tarnawie Niżnej zakupić bilety wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego i opłacić parking. Dojazd do Tarnawy, a później do parkingu jest już sam w sobie nie lada przeżyciem. Droga jest w tak fatalnym stanie, że warto przed wycieczką zastanowić się, czy samochód, którym chcemy tam dojechać podoła takiemu wyzwaniu.
Początek trasy jest bardzo malowniczy, a zarazem dość łatwy do przejścia. Droga wiedzie blisko ukraińskiej granicy, wśród niewielkich pagórków. Można w tym momencie nabrać mylnego wrażenia, że cała trasa będzie tak lekka i przyjemna. Pierwszym postój warto zrobić przy Beniowej, gdzie znajduje się stary cmentarz i miejsce po dawnej cerkwi. Tuż przed Beniową kończy się utwardzona droga, a szlak prowadzi wśród łąk. Im dalej od cmentarza, tym droga zawęża się aż trzeba przedzierać się przez bagnistą ścieżkę skacząc po kamieniach i spróchniałych gałęziach. Nawet przy dobrej pogodzie dobrze jest założyć długie spodnie, a zapasowe ubrania zostawić w samochodzie, gdyż kąpiel w błocie jest właściwie kwestią czasu. Dobrze sprawdzają się tu kijki trekingowe – z zazdrością patrzyliśmy na mijających nas ludzi zaopatrzonych w takie gadżety. Przejście pierwszego błotnistego odcinka zajmuje około pół godziny. Następnie wychodzi się z powrotem na drogę i po kolejnych 40 minutach dochodzi się do deszczochronu, gdzie szlak ponownie schodzi z drogi i prowadzi przez jeszcze bardziej urocze bagna niż poprzednio. Szlak prowadzi do ruin folwarku Stroińskich, dalej znajduje się jeszcze grobowiec hr. Klary i Franciszka Stroińskich, a na końcu szlaku dochodzi się do punktu widokowego. My niestety poddaliśmy się przy ruinach folwarku i przemoczeni zawróciliśmy. Teoretycznie w obie strony powinno iść się tą samą trasą. Istnieje jednak możliwość przejścia fragmentu szlaku utwardzoną drogą rowerową – w ten sposób omija się pierwszą część błotnistej ścieżki.
Mimo iż nie udało się nam przejść całego szlaku, to co zobaczyliśmy napełniło nas ochotą powrotu w to miejsce, tym razem lepiej przygotowanym i z dużym zapasem czasu. Bieszczady, Wakacje 2011
Tekst i zdjęcia: Małgorzata i Mateusz Wagemann
www.subiektywnyprzewodnik.pl