Wiara jest najważniejsza / Anna Radziukiewicz.- Przegląd Prawosławny, 2011, nr 11
Do czterotysięcznej Rudnej wjeżdżamy po zmierzchu. W oddali, za miasteczkiem, gęsty rząd świateł, jakby wysoko podwieszonych. Oświetlają zbiornik. Na świecie są tylko trzy takie zbiorniki – w Kanadzie, Chinach i w Polsce, właśnie w Dolnośląskiem koło Rudnej.
– Gromadzony jest tam szlam poflotacyjny z kopalni rudy miedzi – wyjaśnia proboszcz parafii w Rudnej i Głogowie, od 2006 roku dziekan okręgu lubińskiego, o. Sławomir Kondratiuk. – Dopływa
rurociągami. Zawiera całą tablicę Mendelejewa, również metale ciężkie. Gdyby, nie daj Boże, wał się przerwał, Rudna miałaby pięć minut na ewakuację, czyli żadnych szans na przeżycie. Zostałaby
zatopiona. Gdy szlam wysycha, wiatr unosi jego pyły i gna do dwudziestu kilometrów. Zbiornik jest naszym największym trucicielem.
Z góry wygląda jak potężna nerka, o powierzchni dorównującej Zielonej Górze, otoczony wałami. Widać go z cerkiewnej wieży-dzwonnicy, sięgającej 56 metrów, czyli wyższej od naszej białostockiej
cerkwi Świętego Ducha. Dzwonnica ma platformę widokową, z której chętnie obserwują okolicę turyści, zwłaszcza niemieccy, wywodzący się z tej ziemi, i uczniowie z różnych szkół. W Rudnej, ani
okolicy, nie ma wyższego budynku.
Rozpoczął się właśnie remont wieży-dzwonnicy. Dzwonnica jest murowana, ale cała jej konstrukcja drewniana, niegdyś łączona bez gwoździa. Konstrukcja kopuły-hełmu też jest drewniana. Trzeba ją
wymienić i przykryć nową miedzianą blachą. Pieniądze na jej remont parafia pozyskała z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i własne pieniądze włożyła. To poważne przedsięwzięcie.
Kolejne, rzecz jasna.
Gdy w tym roku 27 września na święto Podwyższenia Krzyża Pańskiego parafia w Rudnej świętowała swój parafialny prazdnik, arcybiskup wrocławsko-szczeciński Jeremiasz mówił do jubilata, o.
Sławomira Kondratiuka, obchodzącego 25 lat święceń kapłańskich: – Parafie w Rudnej i Głogowie są jednymi z pierwszych w diecezji, jeśli chodzi o umiejętność pozyskiwania dotacji z różnych źródeł,
zwłaszcza samorządowych.
Gdy w osiemdziesiątym dziewiątym o. Sławomir przybył do Rudnej po trzech latach służby na Podkarpaciu, w Kalnikowie i Zapałowie, do środka cerkwi w Rudnej padał deszcz. Tak było przez pierwsze
dwa lata.
– Nie przeżywajcie – mówił po łemkowsku do garstki swych parafian, liczących wtedy nie więcej niż dwieście osób – dziś się leje nam do środka, ale Bóg nas nie zostawi.
I nie zostawił ani tych w Rudnej, ani w oddalonym o 25 kilometrów Głogowie, gdzie o. Sławomir też jest proboszczem.
Świątynia, w której mieści się cer-kiew w Rudnej, była budowana w latach 1474-1500 jako kościół rzymskokatolicki. Kościół spłonął i w 1624 roku został odbudowany w obecnym kształcie. Potem pełnił
rolę świątyni ewangelickiej, wrócił na trochę do katolików, by znów stać się miejscem modlitwy dla ewangelików. Po drugiej wojnie kościół wpisano na listę pustostanów. W 1953 roku przekazano go
prawosławnym. Parafię w Rudnej organizowali o. Stefan Biegun, o. Jan Lewiarz, o. Jerzy Zieletynkiewicz oraz długoletni proboszcz w latach 1962-1989 o. Anatol Fedasz.
Gdy o. Sławomir Kondratiuk z matuszką Marią przybyli do Rudnej, przygarnął ich na rok Teofil Droździak, parafianin. Potem, dzięki zabiegom władyki Jeremiasza, udało się kupić za symboliczną kwotę
dom od rodziców proboszcza szczecińskiej parafii, o. Pawła Stefanowskiego. Duży, murowany, stał w sąsiedztwie cerkwi i wymagał kapitalnego remontu.
Najpoważniejszą pracą był remont w 2006 roku dachu cerkwi, stromego, wysokiego, o powierzchni ogromnej, 1030 m2. Wymieniono całą więźbę dachową i dachówkę. Parafię dofinansował dolnośląski urząd
marszałkowski, ministerstwo kultury oraz spraw wewnętrznych i administracji.
W cerkwi zbito wszystkie tynki, położono nowe. Dokonano restauracji witraży. Przy finansowaniu ostatnich prac bardzo pomógł władyka Jeremiasz. W części ołtarzowej o powierzchni 90 m2 wymieniono
posadzkę. Dokonano w 2007 roku restauracji ikonostasu, bardzo nietypowego. Powstał on bowiem z fragmentu organów, zbudowanych w stylu rokoko. Sięgnięto po środki marszałka dolnośląskiego.
Obok ikonostasu wisi duża ikona św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Napisał ją o. Marek Bonifatiuk ze Zgorzelca. Św. Katarzyna jest patronką Rudnej, wcześniej patronowała tej świątyni.
Ikonopisiec z Kowla napisał do rudniańskiej cerkwi Golgotę. Chorągwie oraz utensylia liturgiczne kupiono w Moskwie. Proboszcz wielokrotnie jeździł na Ukrainę, korzystając zawsze z życzliwej
opieki duchownych z diecezji lubelsko-chełmskiej, i tam kupował wyposażenie do świątyń w Rudnej i Głogowie. Duże panikadiło przywiózł z Białorusi.
Wspięto się i na wieżę. Teofil Droździak uruchomił znajdujący się na niej zegar. Zegar o przekroju tarcz jednego metra, widocznych z trzech stron, został zbudowany na początku XIX wieku. Teraz
jego mechanizm jest wpisany do rejestru zabytków.
Parafię wspomagały i władze gminy Rudna. Zapewniły choćby fundusze na wyłożenie granitową kostką placu wokół cerkwi i ustawienie latarń.
Teraz o. Sławomir, zachęcony zapewne wspaniałym efektem położenia polichromii w głogowskiej cerkwi, chce rozpisać i cerkiew w Rudnej. Na ten cel zebrał już siedem tysięcy złotych, kolędując w
2011 roku z trzema parafianami oraz matuszką i córkami po wszystkich swoich wiernych. Chodzili – po raz pierwszy – z kolędą, gwiazdą i akordeonem. Polichromię mają zamiar kłaść stopniowo,
najpierw na ścianie ołtarzowej. Świątynia bowiem jest duża, a pieniędzy mało.
O. Sławomir chce jeszcze uszanować fundatorów świątyni. W zewnętrznych jej ścianach są umieszczone na tablicach ich epitafia. Tablice należy poddać konserwacji.
I cerkiew Głogowie. Ją trzeba było zbudować od postaw z garstką wiernych – 25 rodzin – Łemków, Ukraińców, Rosjan, jedną rodziną serbską, jedną bułgarską i z Mołdowianinem Zacharim Karafizim,
mieszkańcem Hannoweru. – Bez Zacharego Karafiziego – podkreśla matuszka Maria – cerkiew nie wyglądałaby tak okazale. Bardzo nam pomógł.
Tę cerkiew trudno ominąć. Znajduje się przy głównym i największym rondzie w Głogowie. Z jednej strony ma ścianę gęstego parku, wyniesionego wysoko ponad poziom jezdni, z drugiej starego
miasta.
Kilkanaście lat temu, gdy pierwszy raz odwiedziłam Głogów, na liturgię zaproszono mnie o 13.30 do katolickiej cmentarnej kaplicy przy Legnickiej. Odczułam wtedy chłód nieproszoności jakiejś.
Prawosławni postawili gdzieś z boku nawy swoją ikonę Bogarodzicy i zaczęli służbę. I choć kupowali sobie ten czas w kaplicy, nie zawsze mogli odsłużyć liturgię, bo albo się przedłużało
nabożeństwo katolickie, albo młodzież grała w kaplicy na instrumentach, nie zamierzając kończyć swego spotkania. Ale i tak prawosławni, niczym nie zniechęcani, gromadzili się znów za tydzień.
Modlili się przed ikoną Matki Bożej Nieustającej Pomocy. I wierzyli w Jej pomoc.
Aż wybudowali swój dom Boży. Na to miejsce przy rondzie przyszli w 2001 roku. Wtedy władyka Jeremiasz służył pierwsze nabożeństwo, a 5 i 6 września – w bunkrze, bo takie miejsce zaproponowali
włodarze miasta. W 2007 roku 19 maja władyka Jeremiasz już wyświęcał cerkiew, która stanęła na bunkrze, wtedy jeszcze bez polichromii. O. Sławomir sprowadził ikonopisców z Moskwy – Olega Osetrowa
i Nikołaja Bierdnikowa. Pokrywali oni polichromią w drugiej połowie 2009 roku wnętrze świątyni. Ikony do ikonostasu pisał Grzegorz Zinkiewicz z Bielska Podlaskiego. Niebawem ma dostarczyć
kolejne, wieńczące ikonostas.
Władze nazywają teraz cerkiew perełką Głogowa. Prezydent Jan Zubowski oraz rada miejska w Głogowie wykazują wobec parafii wiele życzliwości. Zawsze przybywają na święta parafialne. I pomagają.
Duży prezent od władz to zagospodarowanie terenu wokół cerkwi – utwardzenie trudnej skarpy i posadzenie na niej ozdobnych krzewów, wyłożenie granitową kostką procesyjnego chodnika wokół
cerkwi.
Cerkiew zyska na okazałości, gdy stanie na niej pięć kopuł, zwieńczonych krzyżami i przykrytych „złotą” blachą. I zyska na wygodzie, gdy obok cerkwi powstaną w podkopanej skarpie parkingi dla
siedmiu aut parafian. Jest na to zgoda władz.
– Pieniądze to sprawa drugorzędna. Najważniejsza jest wiara, przekonywałem zawsze wiernych – mówi o. Sławomir. – I sam w to wierzyłem. Bo faktycznie pieniądze przez dwadzieścia dwa lata mojej tu
służby nigdy nie zalegały na koncie, tymczasem porywaliśmy się na takie przedsięwzięcia! Zawsze były długi, ale „kontrolowane”, do spłacenia. Teraz w głogowskiej parafii sięgają dwudziestu pięciu
tysięcy złotych.
Najważniejsza jest rzecz jasna modlitwa w cerkwi. I choć jest jeden duchowny na dwie parafie, Liturgia jest służona każdej niedzieli i święta w obu cerkwiach. W Głogowie zaczyna się o 8.30, w
Rudnej o jedenastej. W Wielkim Poście batiuszka służy dodatkowo Liturgię Uprzednio Poświęconych Darów w Rudnej we środy, w Głogowie w piątki, zawsze o siedemnastej, by ludzie mogli zdążyć na
modlitwę po pracy. Kanon św. Andrzeja z Krety też służy w obu cerkwiach, kończy w jednej, przejeżdża do drugiej.
Radością jego i matuszki jest nauka religii w parafialnym domu. Jakże lubią patrzeć, jak z każdej strony biegną do ich domu dzieci, potem rozsiadają się wokół płonącego kominka i słuchają
duchownego. Bo one są przyszłością świata, choć akurat ta przyszłość w Rudnej się kurczy.
I ich radością jest władyka. – Lubimyj – mówią oboje – wszystkich miłujet i wspiera.
Anna Radziukiewicz
fot. autorka i Rita Kondratiuk
Przegląd Prawosławny nr 11 (listopad 2011)