Pamięć Łemków o Talerhofie

Dziewięćdziesiąt lat minie w następnym roku od otwarcia jednej z najczarniejszych kart w historii Łemków - ich wywózek do austriackiego obozu w Talerhofie. Trafiali tam oczywiście nie tylko Łemkowie. Wtedy do skazania na wywózkę wystarczyło, by austriackie władze uznały kogoś za rusofila. Książka w języku cerkiewnosłowiańskim była dla nich często wystarczającym dowodem na rusofilizm.

   Kiedy kilka lat temu byłam w austriackim Grazu, weszłam do biura turystycznego, by dowiedzieć się o obóz w Talerhofie. Usłyszałam, że Talerhof, będący już w zasadzie dzielnicą Grazu, to przede wszystkim lotnisko. O obozie nikt niczego nie wiedział.
  W tym roku w Talerhofie był Michał Sandowicz, przewodniczący stowarzyszenia Ruthenika, wnuk św. Maksyma Sandowicza. Pojechał, aby w następnym roku w połowie sierpnia zorganizować tam uroczystości upamiętniające śmierć i cierpienia rodaków, przebywających w obozie w czasie pierwszej wojny.

   - Obozowy cmentarz, nazywany "Pod sosnami", na którym pochowano prawie dwa tysiące ludzi zmarłych z głodu, tyfusu i tortur - wyjaśnia - zlikwidowano w 1936 roku. Na jego miejscu zbudowano lotnisko. W tym samym roku szczątki zmarłych ekshumowano, przeniesiono na sąsiedni katolicki cmentarz w Feldkirchen i złożono we wspólnej mogile. Wzniesiona wówczas na cmentarzu kaplica stoi do dziś. Jest tu i prawosławny krzyż, a także odpowiedni napis upamiętniający ofiary. Z proboszczem parafii uzgodniłem, że w przyszłym roku przyjedzie delegacja stowarzyszenia, nasz duchowny o. Bazyli Gałczyk, chór cerkiewny, zaprosimy duchownego prawosławnego z Wiednia i w Felddkirchen odprawimy Liturgię, a także zaproponujemy koncert muzyki cerkiewnej.
   Michał Sandowicz dotarł do obozowych archiwów. Są bogate. Zawierają także unikalne zdjęcia Łemków deportowanych do obozu. Chciałby, po ich przebadaniu, wydać książkę o Łemkach w Talerhofie.
   
   Michał Sandowicz w Żdyni, na ziemi, na której urodził się św. Maksym. W tle krest podziaki - takie Łemkowie często stawiali z okazji na przykład urodzenia dziecka, szczęśliwego powrotu z wojny.
   Ten Sandowicze postawili z okazji powrotu w 1996 roku do ich rodziny posesji, na której urodził się święty. Leży ona między cerkwią a cmentarzem. Krzyż upamiętnia jednocześnie rok 1914, początek wywózek do Talerhofu i rok 1947 - Akcję Wisła. Widniejący na nim żeliwny odlew krucyfiksu ma około 130 lat. Ponad sto lat przeleżał przywalony deskami w prawosławnej kaplicy Skwarcowa na cmentarzu ewangelickim w Warszawie przy ulicy Młynarskiej, bo tu, zanim utworzono cmentarz na Woli, chowano prawosławnych.

Tekst i zdjęcia Anna Radziukiewicz

Przegląd Prawosławny nr 10 (październik 2003r.)


Pamięć Łemków o Talerhofie

Kliknij, aby przejść

do Przeglądu Prawosławnego